Ile szczęścia daje złotówka wrzucona do puszki? Odpowiedź jest prosta: jedna moneta-szczęście razy trzy. Uśmiech darczyńcy, nasz uśmiech i uśmiech egipskich dzieci. Za nami dwie kwesty, a już w głowach mamy pełno takich uśmiechów. Sytuacji zabawnych, może nawet wzruszających, bo za każdym razem odkrywamy, że chociaż naszym celem jest zbiórka pieniędzy to nie one są najważniejsze.
Jednym z elementów przygotowania do naszego wyjazdu są kwesty. Musimy zebrać pieniądze, które w części pokryją nasz transport do Kairu, ale też poprawią warunki życia w placówce do której jedziemy. Od samego początku istnienia naszej grupy szukamy nowych miejsc gdzie możemy zorganizować takie zbiórki. Już udało nam się przeprowadzić dwie kwesty w Krakowie w parafii św. Kingi i w kościele św. Barbary. Mamy zaplanowanych jeszcze sześć, ale ciągle szukamy nowych pomysłów na zgromadzenie potrzebnych środków. I mogłoby się wydawać, że pieniądze w tym wszystkim są najważniejsze. Nic bardziej mylnego. Nasze oczy i serca otworzyły się już podczas pierwszej kwesty.
W niedzielę wstajemy wcześnie rano, z ospałymi oczyma zbieramy się i wychodzimy z żółtą puszką w szarość krakowskiego dnia. Tak właśnie zaczęła się nasza pierwsza kwesta w parafii św.Kingi w Krakowie w niedzielę, 28 lutego. Msza o 7:30 i pierwsze ogłoszenia. Dzień wcześniej siedzieliśmy i wymyślaliśmy tekst, który miał nas opisać i przedstawić cały projekt. Po wyjściu na ambonę ten tekst-podpora zostaje gdzieś na boku, bo kiedy widzisz ludzi, którzy Cię słuchają to na nic najlepsze teksty reklamowe jeśli to nie będzie płynęło z serca. I każdy z nas miał podobne odczucia. Jest kartka, jest tekst, ale najważniejsze aby być sobą i swoją postawą zachęcić innych do pomocy. A najpiękniejsze dopiero miało przyjść. Z tej niedzieli chyba nam wszystkim najbardziej w pamięci zapadła sytuacja z Mszy świętej dla dzieci. Po skończonej Eucharystii wyszedł jeden tata i powiedział, że musi poczekać na córki, które śpiewały w scholi i one wrzucą do puszki, bo jak nie poczeka to będą niepocieszone. Ta radość kilkuletnich dziewczynek jest nie do opisania. To z daleka było widać, że i rodzice i dzieci są nasyceni życiem. A i my dzięki nim nasyciliśmy się. Kto by się spodziewał, że cały dzień kwestowania na zimnie może tak umocnić.
Tydzień temu gościliśmy w kościele św. Barbary na Małym Rynku. I powtórka sprzed dwóch tygodni. Tyle, że zaczęliśmy w sobotę wieczorem. Już z mniejszym stresem wychodziliśmy na ogłoszeniach i jeszcze większymi uśmiechami staliśmy przy wyjściu. Mówienie “dziękujemy” i “Bóg zapłać” tak nam weszło w nawyk, że kiedy jedna z nas płaciła za kawę powiedziała -Dziękujemy-mina ekspedientki była bezcenna, bo obok nikt nie stał, także mogła pomyśleć, że Asia ma niewidzialnego kompana u boku. Ludzie zaciekawieni pytali o szczegóły naszej akcji, życzyli nam powodzenia, dopytywali jak mogą inaczej pomóc. I to jest piękne. Nie samo wrzucenie paru groszy, ale szczera troska i zapewnienie o modlitwie.
W Księdze Tobiasza czytamy “Ci, którzy dają jałmużnę, nasyceni będą życiem.” W oczach ludzi, którzy nam pomagają widać tętniące życie. Nie dlatego, że nam coś wrzucili, ale dlatego, że Duch rzeczywiście w nich żyje. Właśnie wyszli z Uczty, nakarmieni Słowem i Ciałem. Przekazują Tę moc dalej, nam, abyśmy mogli ją zawieźć do Kairu.